Potrzebuję kolejnej operacji i rehabilitacji
„Słyszałem opowieści o urazach kręgosłupa, o ludziach, których świat w ciągu chwili sypie się w gruzach, a marzenia zamieniają w pył. Ktoś wspominał, że jego znajomy – „młody chłopak”, uległ wypadkowi, uczy się teraz żyć na nowo, cała jego rodzina uczy się na nowo. Nie pomyślałem wtedy, że ta historia jest jak wróżba mojej przyszłości, że to ja będę tym, który stracił, który będzie musiał pobierać od życia tyle nauki – lekcja z pokory, lekcja z waleczności, lekcja z miłości.
Niedługo, bo dokładnie za miesiąc obchodzić będę swoje 41 urodziny. Połowę swojego życia spędziłem poruszając się na wózku. Uwierzcie tym, którzy mówią, że to chwila, sekunda może zmienić czyjeś życie, uwierzcie, że świat staje się nie do poznania, i że człowiek, którego kiedyś znaliście, znika.
Zawsze byłem aktywnym chłopakiem, jeśli czegoś nie mogłem zrobić wiedziałem, że muszę spróbować jeszcze raz. Fascynowały mnie ekstremalne sporty, Jeżdziłem motocyklem po lasach, bezdrożach.To miała być jazda jak zawsze, cały czas czułem w swoich żyłach pasję i zapał. To była super jazda, której końca nie pamietam….
Uraz rdzenia, paraliż nóg – słowa, które dla wielu z Was są częścią jakiejś opowieści „o młodym chłopaku”, stały się moją rzeczywistością. Nie widziałem wtedy życia po wypadku. To jakie znałem skończyło się tam, na torze w chwili, gdy spadłem z motoru. Teraz przede mną była jedynie niepewność, żal, lęk. Nie opowiem Wam co czułem, co czuła moja rodzina – brakuje na to odpowiednich słów, bo jak opisać utratę samego siebie…
W mojej głowie wirowało mnóstwo pytań, pomiędzy nimi docierały głosy wołającej rzeczywistości – rehabilitacji, nauki jazdy na wózku, przystosowania domu do tego, że poruszać się będę na wózku. Te rzeczy udało się szybko „ogarnąć”, jedynym skutecznym lekiem na resztę okazał się być czas.
Wiele wysiłku kosztowało mnie to, by osiągnąć komfort życia, jaki mam dzisiaj. Cały czas dokucza mi jednak ból fantomowy, niewładne nogi bolą jak by były poparzone. Ból fantomowy to dziwna sprawa. Kojarzy się nam z utratą kończyny – i choć jej nie ma, z pojawiającym się bólem. U mnie jest inaczej, nie straciłem nóg, straciłem możliwość poruszania nimi oraz czucie. Na co dzień muszę mierzyć się z ich silnym bólem. Nie ma wytłumaczenia na to, jak może boleć noga, która nie odczuwa żadnych innych bodźców – boli, a ból ten jest nie do zniesienia.
Stosowano wszelakiego rodzaju terapię, zaczęliśmy farmakologicznej a skończyło się na wszczepieniu stymulatora do rdzenia kręgowego, co miało zniwelować odczucie bólu, niestety to nie pomogło.
Jestem instruktorem w FAR, ale z braku czasu już nie uczestniczę w zajęciach, żegluje, podróżuje – to moje życie, ale też sposób by choć na chwilę zapomnieć o bólu. Potrzebuję kolejnej operacji, ciągłych zabiegów, rehabilitacji. Jeśli słyszeliście kiedyś, że „rehabilitacja kosztuje kupę kasy” to tak właśnie jest. Nie jestem w stanie pokryć z własnych środków jej kosztów, a wiem, że jej przerwanie spowoduje nawrót bólu, który zabierze mi radość z życia, na którą tak długo pracowałem.. Proszę, pomóż mi.”
- Imię i nazwisko: Szymon Karwowski
- Opiekun: Martyna Piątkowska
- Miasto: Szczecin
- martyna@fundacjazlotowianka.pl