Pomóż, tak bardzo chcę zobaczyć mojego synka
Chyba najważniejszy ze zmysłów – wzrok, tracę niestety.
Mogę opóźnić tę stratę, ale sam nie dam rady, potrzebuję pomocy.
Czekam na narodziny naszego pierworodnego synka.
Bardzo chciałbym go zobaczyć, widzieć jak się rozwija, raczkuje, stawia pierwsze kroki…
Prowadzę nierówną walkę z moją wadą genetyczną, Retnopatią barwnikową typu 31.
Początkowo nic niepokojącego się nie działo. W podstawówce jak niejedno dziecko zacząłem nosić okulary, miałem słaby wzrok, w kolejnych latach było gorzej, pogłębiały się kłopoty z widzeniem.
W wieku 18 lat usłyszałem diagnozę.
Choroba jest nieuleczalna, można ją jedynie opóźniać. Powoli odbiera widzenie, nie można jej korygować szkłami. Widzę trochę boki, centrum zamazane, zmywa się chodnik z jezdnią, ludzie. Duże przedmioty, jak np. auto na szczęście jeszcze widzę. Widzę w odcieniach szarości, za mgłą. Zakupy robię na pamięć, jeśli coś przestawią w sklepie, to niestety nie kupię tego, po co przyszedłem.
Jest nadzieja na opóźnienie mojej ślepoty. Zastrzyki, które poprawiają stan moich oczu.
Już byłem poddany pierwszej kuracji, zastrzyk ogromnie poprawił widzenie, ostrość, kontrast.
Potrzebuje środków na kolejne wkłucia, żebym mógł zobaczyć synka.
Jedno oko z badaniami i wizytą lekarska to 2500 zł. Potrzebuję ich 5 do obu oczu, żeby poprawić stan oka, widzenie.
Perspektywa rocznego leczenia to 25 000, nie licząc dojazdów.
Nie brak nam nadziei, nie brak nam siły, brakuje nam pieniędzy!
Proszę, pomóż nam!
- Imię i nazwisko: Artur Dzido
- Opiekun: Martyna Piatkowska
- Miasto: Piła
- martyna@fundacjazlotowianka.pl